niedziela, 28 lutego 2016

Beaty opowieści - luty 2016

  Mam zaszczyt polecić kolejny rozdział kroniki z życia Beaty.
           Beata jak to ma w zwyczaju dopisała się na stronie: http://michalxl600.blogspot.com/2015/07/rok-bez-spodni-rok-cudow-i-nowych.html a dla łatwości zapoznania się z tym tekstem i z kronikarskiego (miłego dla mnie) obowiązku zamieszczam cytat poniżej. Czytanie wypowiedzi pełnych radości życia sprawia i mi ogromną radość. Dzielenie się radością to poprawianie naszego świata.

    A skoro o pozytywnych i krzepiących przesłaniach życiowych to polecam uwadze kolejny link jaki dodałem tu po prawej - również nasza czytelniczka "Caroline" dzieli się opowieścią swojego życia. Zapowiada się wspaniale a "Niesforny Karolek" odgraża się ;) , że to zaledwie wstęp i że będzie kontynuacja.  http://niesfornykarolek.blogspot.com/2016/02/jak-znalezc-ksiecia-czesc-pierwsza-start.html#comment-form

                                       Pozdrawiam Beato, pozdrawiam księżniczko Karolino i rycerzu Jakubie, pozdrawiam wszystkich czytelników - i tych milczących i tych co dają znak życia w komentarzach.     Dzisiaj jest pierwszy dzień reszty naszego życia!  Hura!

Minęło kolejne, tym razem 2 miesiące w sukienkach i spódnicach :)
Zbierałam się jak sójka za morze, żeby opisać, co się u mnie działo. Bo mam wrażenie, że działo się mało.

Jedno z miłych zdarzeń- spotkałam się z P, znajomym, z którym spotykamy się raz na pół roku porozmawiać o metodach na zdrowsze, lepsze i bardziej proste życie. Czekał już na mnie w restauracji i gdy się spotkaliśmy wzrokiem, powiedział z duża sympatią: 'ale się wylaszczyłaś'. To było miłe :)

Kontynuuję kurs tańca, już półmetek. Mam przy tym ciekawe dla mnie obserwacje. I ja i mój taneczny partner M. mamy każde swoje motywacje do nauczenia się tańczyć. Od początku kursu zrobiliśmy z M. duże postępy. Po 4 zajęciach miałam poczucie, że daję M 'popalić' i refleksję, że gdy tańczę z instruktorem, to nawet gdy robię błędy w krokach, to przynajmniej wiem dokładnie lub wyczuwam, w którym momencie popełniam błąd. Że instruktorowi ufam, bo wiem, że on wie. Nie mam tego w przypadku M. Zauważyłam, że podobnie mam w życiu. Że jeśli wiem, że ktoś jest w czymś dobry albo to widzę i jeśli go akceptuję jako osobę, to 'już mnie kupił/kupiła'. Mogę podążać za tą osobą, mogę się jej radzić i uznaję za eksperta...

Już w listopadzie odpuściłam sobie 'celowe' poznawanie Mężczyzn, bo zadałam sobie pytanie: skoro Ty szukasz 'ideału', to czy sama jesteś 'ideałem', którego szuka/pragnie Twój 'ideał'? Odpowiedziałam sobie: 'nie'. I zajęłam się ulepszaniem siebie :)

Włosy mam już na tyle długie, że noszę je w kucyku. Za chwilę będę mogła pleść warkocz :) Kupiłam drewniany grzebień z rączką, z masowej produkcji- świetnie się sprawdza. Będę nadal wypatrywała rzemieślnika, który wykona dla mnie grzebień z naszego drewna- ten z jest z drewna neem. Może znacie kogoś takiego i możecie polecić? Proszę :)

Ten tydzień był dla mnie wyjątkowy- przez 5 kolejnych dni każdego dnia poznawałam na żywo wyjątkowe osoby, z którymi od razu miałam wspólny temat i które w wielu bazowych tematach miały podobne spojrzenie- było to 4 mężczyzn i 1 kobieta. Było to dla mnie niesamowite- świadomie to obserwowałam i mimo, że nic nie wskazywało na to, że kolejnego dnia poznam kogoś równie interesującego, tak się działo. Tylko pierwsza osoba była mi celowo przedstawiona przez równie niesamowitego wspólnego znajomego, kolejne były totalnie spontaniczne. I Ci mężczyźni naprawdę byli niesamowici! Jeden z nich był moim klientem- to Niemiec urodzony w Rumunii, będący w Warszawie biznesowym przejazdem- tak bezproblemowy i dobry człowiek, gdy napisałam mu, co zobaczyłam w nim i jego zachowaniu- nie tylko względem mnie, odpisał:

I try to do every day something good, and I want to be friendly and helpful. This is my most important life setting.

(Każdego dnia staram się zrobić coś dobrego i chcę być przyjacielski i pomocny. To jest moje najważniejsze nastawienie życiowe.)

Przyznacie, że nie jest to chyba powszechne nastawienie? :)
         Beata Suchodolska28 lutego 2016 00:02 Kolejnym był obywatel Hondurasu, który właśnie skończył studia w USA i przyjechał w poszukiwaniu inspiracji biznesowej do Polski, na targi słodyczy i lodów. Rozmawiałam z nim po angielsku, jak ze starym dobrym znajomym ponad godzinę- poznałam go na stoisku firmy, w której pracuje moja Przyjaciółka, która mnie na te targi zaprosiła- wie, że uwielbiam lody ;) i nas zapoznała. Mówiliśmy o ...kościele katolickim i wierze, biznesie, nastawieniu względem przedsiębiorców, podróżach i po prostu życiu.

W piątek wracałam z Katowic do Warszawy blablacar. Pan Leszek, 56 latek okazał się ciekawym rozmówcą, ale też mężczyzną, jakich chyba zwłaszcza w miastach mało- mieszka pod miastem (z żoną lub partnerką), ma konie, piecze chleb, łowi ryby- opowiadał o wyprawach do Skandynawii na łowiska, o wyprawie kamperem wokół Bałtyku. Widać było, że z niejednego pieca chleb jadł ;) i czułam, że to Gość, który zawsze sobie poradzi. Miał oczywiście poczucie humoru, dystans do siebie i błyskotliwy umysł :)

Po każdym dniu zauważałam, że poznałam kogoś niesamowitego i wyjątkowego i docierało do mnie, że albo ja mam takie szczęście, że na nich trafiam albo naprawdę są na tym świecie jeszcze mężczyźni godni uwagi i zainteresowania- o Twórcy i Czytelnikach tego bloga nie wspominam ;) i że jest ich więcej, niż mi się wydawało... A to dobra obserwacja. I cieszę się, że jej świadomie dokonałam!


To co zauważam- mężczyźni częściej niż kiedyś mi pomagają- odbierają, podwożą- robią to sami z siebie. Teraz sią zastanowiłam- gdy 2 tygodnie temu ja musiałam do mężczyzny dojechać na 6 rano do podwarszawskiego miasta- 1,5 godziny jazdy na rowerze, po to żeby wspólnie pojechać na spotkanie z innym bliskim mi mężczyzną do Katowic, to potem przez 2-3 dni miałam taki katar, jakiego dawno nie miałam- czy to nie jest sygnał, że lepiej byłoby, gdybym wtedy poprosiła, żeby mnie odebrał rano z domu? Następnym razem w podobnej sytuacji na pewno poproszę, jeśli od kogoś nie wyjdzie taka propozycja.

Co jeszcze?...Po lekturze książki "Magia sprzątania" Marii Kondo porządkuję swoje mieszkanie, sprzedaje i oddaje zbędne rzeczy, wyrzucam te, które i dla innych będą bezużyteczne. Zauważam, że dobrze mi to robi- czyści przestrzeń, robi jej więcej i powoduję, że mój umysł tez się porządkuje. Robi mi to bardzo dobrze- czas porządków staje się taką medytacją w działaniu.

Któregoś dnia przyszła mi do głowy joga. Tego samego dnia albo dzień później na FB zobaczyłam ten filmik
https://www.youtube.com/watch?v=xECiTdgy9nE
a ktoś podesłał mi info o acroyoga. Sama joga wydawała mi się 'za wolna', 'za nudna' A acroyoga mnie zafascynowała na tyle, że myślę, czy po kursie tańca nie wybiorę zajęć z acroyogi. Czyż nie wygląda pięknie? Dodatkowo przeczesując internet gdzieś wpadła mi w oko zdanie, że acroyoga wymaga zaufania i współpracy partnerów- podobnie jak w tańcu, choć tu skutek błędu może być znacznie bardziej dotkliwy...
Zobaczę, jeśli temat do mnie wróci, napiszę w kolejnych relacjach.

Bo tego, że do noszenia spodni już nie wrócę, już nie muszę pisać, prawda?
:)
O, właśnie znalazłam ten tekst o acroyodze: http://yogablog.pl/acroyoga-drzemiacej-potrzebie-zaufania-pragnieniu-wzbic-sie-przestworza/
Prawda, że to piękne?


p.s. obejrzałem filmik o jodze polecany przez Beatę i przypomniała mi się ta fotografia zamieszczona na blogu pani Nestor ( niedawno również polecałem - z wieloma przedstawionymi tam sprawami się zgadzam) http://nestorbst.blogspot.com/2012/11/nagosc-cz2.html

piątek, 26 lutego 2016

Iwan Carewicz i Królewna Łabędź

   Wiem, że nie tylko ja uwielbiam Iwana- tu towarzyszy mu żona Katarzyna.
  Dla chcących sobie nagrać wersję filmu z napisami trwale połączonymi z filmem- link: https://www.youtube.com/watch?v=AtYnPYBbQZU&feature=youtu.be
    Warto jednak kliknąć na przekierowanie You Tube (obraz filmu poniżej-ikonka w prawym dolnym rogu) i poczytać sobie wyjaśnienia jakie dodałem tam w komentarzach.

 Jedno z nich: Iwan używa w stosunku do siebie i innych ludzi zwrotu "Az", który przetłumaczyłem jako 'Jam". Według Słowiańskich bukw - Az jest pierwszym z 49 znaków piśmiennych a jego objaśnienie znajdziecie w filmach Striżaka "Gry Bogów". W tabeli skrócony opis brzmi następująco: Az to Bóg żyjący i tworzący na Ziemi, "Ja". Pojęcie Asa karcianego czyli najwyższej z kart nie jest przypadkiem i ma swoje znaczenie. Podsumowując- Iwan często powiada tak jakby w 3-ciej osobie: Az jest iwanem Carewiczem, Katerina powiada: Az jest Królewna Łabędź. Ślady tej naszej wiedzy pozostały jeszcze w pismach chrześcijańskich (powykręcane to wszystko znaczeniowo przez katolicyzm i powiada się tam, że tylko Jezus był Bogiem "Jam jest syn Boży" a reszta to niegodni pełni życia niewolnicy).
      Każdy z nas może dziś śmiało tak o sobie powiedzieć- era niewolnictwa się skończyła. Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga i właśnie się budzimy uruchamiając pełnię swoich możliwości naturalnych. Kończy się epoka mroku. Hura!!

  


tabela Słowiańskiej bukwicy:


Dlaczego nie powinnyśmy żalić się na męża i krytykować go?


autor: Olga Waliajewia. Stali czytelnicy bloga znają to nazwisko - nowym polecam wpisać je w wyszukiwarkę tu po prawej stronie. Są filmy z udziałem jej i męża.
http://www.valyaeva.ru/pochemu-ne-stoit-zhalovatsya-na-muzha-i-kr/

Istnieje takie stare powiedzenie, że kłótni się z domu nie wynosi. I w każdej innej tradycyjnej kulturze także istniały zasady zalecające nierozgłaszanie problemów rodzinnych.

   Już przywkliśmy do tego, że wokół nieustannie słychać te rozmowy nieszczęśliwych kobiet:  "Mój mąż jest taki i siaki" , " A mój jest 2 razy gorszy" I tak dalej.

   Większość kobiet ma w zwyczaju wysłuchiwać koleżanki płaczące do telefonu i powtarzać: "jaki z niego bydlak". I gdy w rodzinie zachodzą jakieś trudności  to ma się ochotę wybrać numer koleżanki i się pożalić jak to on się okropnie zachował. A na kobiecych forach zaistniał nawet taki skrót w stosunku do mężczyzn "GKO" co oznacza "gnać kozła ostatecznie (bez dwóch zdań- przyp. tłumacza)".

    I taki ugruntowany zwyczaj nakłada się na ogromną ilość rozwodów. czy można to uznać za dzieło przypadku?

   DLACZEGO KRYTYKUJEMY MĘŻA?
   Zazwyczaj chcemy się pozbyć negatywnych emocji, pokierować męża w korzystnym dla nas kierunku.  Pozbycie się negatywnych emocji to osobny temat - o tym się nie da w formie wzmianki. Ale o próbach zmiany męża warto wspomnieć.

  Bardzo wiele kobiet postrzega mężczyznę jak pół-fabrykat. Coś w rodzaju woreczka z pokrojonymi warzywami z którego można przygotować to na co ma się ochotę. Można zrobić zupę i warzywa staną się miękkie. Można też zjeść na surowo a wtedy warzywa będą twarde. Można dodać masę przypraw a wtedy zmieni się smak. Można usmażyć, upiec, dodać do czegoś.  A można też czegoś sie pozbyć - na przykład wyrzucić cebulę tylko dlatego, że po prostu jej nie lubisz.

  I takie podejście jest z gruntu niewłaściwe. Mężczyzna nie jest półfabrykatem. On zawsze jest już daniem gotowym. Owszem- to danie można upiększyć, ładnie podać, troszeczkę posolić ale nie da się zrobić z zupy z warzywnej sałatki.

  Jeśli wybieramy z menu sałatkę to dostajemy sałatkę. A jeśli chcemy zupę to wybieramy zupę. Najważniejsze w tym jest to, że nie patrzymy w menu  - my po prostu bierzemy pierwsze z brzegu a potem kombinujemy co z tym zrobić.

  Ale czasem bywa tak, że chcemy zupę i zamawiamy zupę. Gdy nam ją przynoszą my ją "ulepszamy". Solimy, pieprzymy, dodajemy cukru, nakruszymy chleba, nalejemy mleka i okazuje się, że teraz zupa jest niejadalna. A przecież zupa to nie po prostu zupa - ona ma swój przepis czyli swój zamysł i swój cel.

  Gdy zdecydowałaś wyjść za niego za mąż to czy on już był taki jak dziś? Czy był niesumienny, powolny, niezdecydowany i nie miał żadnych specjalnych żądań?

  Jeśli twoja odpowiedź brzmi "tak" to po co wychodziłaś za niego za mąż kiedy już wtedy się to tobie nie podobało? Na pewno myślałaś, że to ulegnie zmianie. Istnieje takie porzekadło: "Wychodząc za mąż kobieta ma nadzieję, że mąż się zmieni ale on się nie zmienia. Mężczyzna natomiast ma nadzieję, że ona się nie zmieni ale ona się zmienia". 

  Mężczyzna ma bardzo stabilną naturę - jak kamień czy metal. I właśnie to my w nich cenimy i kochamy bardziej niż cokolwiek innego. Oprzeć można się właśnie na czymś twardym i właśnie za twardym można się ukryć przy niepogodzie.

    Mężczyzna się nie zmienia dlatego ideałem jest wychodzić za mąż z pełną akceptacją. Lecz jeśli tak się stało, że w tamtym momencie akceptacji nie było to nigdy nie jest za późno aby się tego nauczyć.

  Jeśli twoja odpowiedź brzmi "nie" i kiedyś tam on był inny - dobry, zauważający itd. to problem jest inny. Co żeś takiego uczyniła, że taki niezwykły człowiek się popsuł? Przecież to ty byłaś przy nim przez większość czasu. To właśnie ty więcej niż ktokolwiek masz na niego wpływ.

  Chcę uspokoić wszystkich - kobieta jest w stanie zmienić męża ale nie da się tego uczynić za pomocą krytyki i pretensji. Zmienić męża można wyłącznie z pomocą miłości i akceptacji.

  Wszystko o czym piszę oparte jest na tym, że zmieniamy same siebie. Dowolną wiedzę przyjmujemy aby zmienić siebie a nie po to, żeby wytknąć mężowi wszystkie jego niedostatki i wskazać w jakich punktach ma się zmienić. Działa tylko i wyłącznie własny przykład - tylko gdy sami się zmieniamy i pokazujemy, że można żyć inaczej.

  DLACZEGO NIE WARTO SIĘ ŻALIĆ I KRYTYKOWAĆ MĘŻA?

  Właśnie dlatego nie ma sensu się na niego żalić myśląc, że on sie zmieni. On się nie zmieni a krytyka jest w stanie zniszczyć każdą rodzinę. Istnieje kilka następstw takiej krytyki.

  -  podczas jakiejkowiek krytyki ma miejsce wymiana wartości.
Oznacza to, że jeśli kogoś krytykuję na przykład za to, że jest powolny to w moim życiu zdarzają sie sytuacje, w których nie mogę już reagować tak szybko jak by się chciało. I wtedy już i mnie nazywają powolną. Tak samo jest w rodzinie - jeśli wypominam mężowi, że jest zbyt szorstki albo skąpy to otrzymuję jego grubiaństwo i skąpstwo a także sama zaczynam je przejawiać.

  - zepsujemy reputację mężowi.
ten mechanizm jest o wiele bardziej zrozumiały. Jeśli opowiadam o swoim mężu, że jest niesumienny to moje koleżanki raczej nie zechcą zarekomentować go komukolwiek do pracy. Po co dawać rekomendacje komuś niesumiennemu?
  I przeciwnie - jeśli opowiadam jakie to on ma złote ręce to najprawdopodobniej koleżanki poradzą swoim mężom aby właśnie do niego zwrócili się w jakiejś tam sprawie. A poza tym nasza kobieca skłonność do komunikowania się stanowi ogromną sieć społeczną, której nic nie jest w stanie zwyciężyć ( PKK czyli Powiedziała kobieta kobiecie....). Wszyscy z pewnością doskonale o tym wiedzą, że plotka się rozchodzi zarówno o dobrym jak i o złym. Tak samo jest z informacją o niedostatkach męża - rozleci się po świecie a potem nie opanujesz tego i nie zneutralizujesz.

  - zniszczenie szacunku dla męża.
  Bardzo ale to bardzo trudno jest szanować męża. Im więcej mówisz o nim złego tym więcej o tym myślisz. A potem to wydaje się już całkiem: gdzie ja miałam oczy? po co ja wyszłam za niego za mąż? Prawdziwa jest również odwrotna sytuacja - im więcej dobrego mówisz o mężu tym łatwiej mieć do niego szacunek. A szacunek to najlepszy fundament dla wszelkich relacji - a w szczególności rodzinnych.

  - zniszczenie szacunku do siebie.
  To jest bardzo logiczne - mąż i żona to jedno i to samo "diabelstwo". Skoro on jest  kozioł ostatni a ty z nim żyjesz..... to kim ty jesteś? wychodzi na to, że kozą. Jeśli ma się ochotę żyć z księciem to trzeba najpierw stać się księżniczką. Jeśli mówisz i myślisz, że masz wspaniałego męża to daje to ogromny wzrost samooceny. Wszak on jest wyjątkowy dlatego, że ty przy nim jesteś. I to ty go czynisz takim wyjątkowym!

  - zniszczenie wierności.
    Po tym jak już wszystkim opowiesz z jakim potworem żyjesz to zaczynasz zamyślać się nad tym "po co ja się męczę? Może znajdę sobie innego?" I w ten sposób w głowie zagnieżdża się myśl o tym, że istnieje ktoś z kim nigdy nie będę cierpieć. Ale w naszym świecie jest to po prostu mit, który niszczy rodziny łamie serca. 

  - mąż traci energię.
  Najlepszym rodzajem energii twórczej jest energia żeńska. I tylko żeńska energia jest w stanie  uduchawiać go i  dawać natchnienie mężczyźnie dla dokonań i osiągnięć. Lecz jeśli tracimy ją na krytykę swojego męża to nie jesteśmy już w stanie dać mu natchnienia. I on to czuje - on czuje, że nie ma skąd wziąć tej energii. Przy tym on widzi doskonale, że według "dowodu rejestracyjnego" żony powinien mieć do dyspozycji 10 kilodżuli energii na dobę. Co on może uczynić? Tylko się rozzłościć z tego powodu, że zabrano mu coś bardzo, bardzo ważnego.

  CO CZYNIĆ?

  Wiemy, że nie należy kopiować rzeczy negatywnych - to z pewnością zakończy się jakąś chorobą. To jest fakt, dlatego też niezbędnym jest dla nas zrozumienie mechanizmów uwolnienia się od negatywnych emocji. Napiszę o tym szczegółowo w oddzielnym artykule.  Ale poza tym wszystkim musimy zacząć szanować swoich mężów.  Istnieją na to doskonałe sposoby:

 * załóż dziennik podziękowań dla męża.
   Na początek warto tutaj zapisać wszystkie jego pozytywne cechy - wszystkie jego znaczące czyny przez cały czas. Wszystkie wyśpiewane serenady i wszystkie przyniesione ze sklepu kwiaty, wszystkie spacery z psem i wszystkie wymyte podłogi, wszystkie wbite gwoździe i zapracowane pieniądze. I każdego dnia trzeba tam coś dopisywać - chociażby po 5 -10 cnót i czynów.  

 * przestać krytykować męża za jego plecami.
 Nie wchodzić w rozmowy na temat: "A mój to znów cos spartolił" i za każdym razem gdy ma się ochotę wypuścić trochę jadu ugryźć się w język. Nie wypłakiwać się koleżankom, siostrze czy mamie. A już w żadnym razie nie opowiadać dzieciom jakim strasznym gadem jest ich tato.

  * przestać go krytykować w obecności innych.
 To jest jeszcze ważniejsze - przestać z nim wchodzić w spory w obecności innych ludzi, wbijać mu szpile czy też naciskać.

  * nauczyć się dawać sobie radę z negatywnymi emocjami.

MOJA HISTORIA

Wielu ludzi uważa, że mój mąż jest idealny po prostu dlatego, że ja trzymam się mocno i nie żalę się na niego bez względu na to jakie by nie były sytuacje. On nie jest oczywiście ideałem - jest normalnym, żywym człowiekiem ze swoimi cnotami i niedostatkami. O tych ostatnich ja jako żona wiem dużo więcej niż wszyscy inni. Ale w moim życiu nic się nie polepszy jeśli wszystkim o tym opowiem (choć czasami ma się ochotę :) ).

    Był czas gdy jeszcze nie wiedziałam o tym jaką szkodę niesie krytykowanie męża i opowiadanie o nim przyjaciółkom. I wtedy za każdym razem gdy było o czym mówic to mówiłam. I zazwyczaj w tym samym dniu zdarzała się u nas kłótnia bez powodu. Dopiero potem zrozumiałam, że na poziomie niewidocznym mąż czuje jak żona  tę energię przy pomocy której powinna dawać mu natchnienie  oddaje w innym kierunku. On to czuje i nie może nie być zły.

  Równiez psuły się relacje męża w pracy, ze znajomymi. Mało kto chciał nas wyręczyć w trudnych chwilach itd. Kiedy przyszła do mnie wiedza byliśmy w bardzo trudnej sytuacji - zarówno finansowej jak i emocjonalnej. Nasze relacje także były bardzo napięte i nie niosły radości. Nie miałam nic do stracenia i zdecydowałam się spróbować.

  Na początku bardzo trudno się było odzwyczaić - dosłownie zasłaniałam sobie usta rękami aby nie powiedzieć nic zbędnego. Najpierw przestałam nawet w żartach opowiadać złe rzeczy o mężu mamie i znajomym. Zarówno gdy był obok i gdy go nie było. I poczułam się już jakoś lżej a to dlatego, że mówiąc mamie coś złego o nim po jakimś czasie musiałam go bronić. A mama miała więcej powodów aby powiedzieć, że mój mąż jest taki i siaki i że lepiej było znaleźć sobie innego itd.

 Potem przestałam się skarżyć koleżankom - szczególnie w chwilach utarczek i kłótni. Niemal od razu zauważyłam, że kłótnie stały sie krótsze a mąż sam przepraszał i nawiązywał kontakt. A potem i ilość kłótni zaczęła spadać.

  Dziś jest to dla mnie aksjomat - jakkolwiek nie było by trudno i jakkolwiek nie miałabym chęci czasami "wetrzeć soli w ranę" : USTA TRZYMAC NA KŁÓDKĘ.
Mój mąż jest dziś szanowanym człowiekiem. Ma wiele dobrych kontaktów z ludźmi.  Ludzie proszą go o radę, proponują pracę, projekty. A mnie to cieszy - przecież to mój mąż!

  My się kłócimy tak jak i inni ludzie i mamy niedostatki ale aksjomatem dla mnie jest, że nasze relacje dotyczą tylko nas dwojga.

  Możemy się zmieniać i to jest wspaniałe!
Jestem przekonana, że jeśli kobiety wykorzystując swoją zmienną naturę zaczną zmieniać swoje przyzwyczajenia i sposób myślenia to świat może się stać lepszym i piękniejszym. Właśnie dlatego położywszy swoje maleństwo spać nie idę do łazienki czy do łóżka lecz siadami i piszę to co uważam za ważne. 

  I mam wielką nadzieję, że to przesłanie natchnie Wasze serca i dusze.


czwartek, 25 lutego 2016

Babcia Ljuba

 Pod niedawnym wpisem o tytule "Miłość" pojawiła się dyskusja z czytelniczką podpisującą się 'Wolna".  Wolna pisze tam w pewnym miejscu:
Ależ ja cały czas własnie o tym piszę - o praktyce. O tym jak dać sobą przykład innym. Jeśli już ma się otwarte serce na ludzi, miłość do nich, to samo się tak staje, że się człowiek zbliża do tych "biednych" ludzi, wyciąga się do nich rękę, dąży do życzliwej rozmowy. Nie na siłę, ale tak po prostu, niezauważalnie. Tu nie chodzi o prawienie im morałów, ale jakiś kontakt musi być, żeby zaświecić przykładem. Warto się nad tym spokojnie zastanowić.
W końcu alkoholicy czy inni chorzy i zdegenerowani ludzie nie pojawiają się w naszej przestrzeni po nic.

Ja na przykład sprzątam po ludziach śmieci we wsi i w lesie. Nic nie oczekuję w zamian, mam przyjemność pozostawienia za sobą

 http://michalxl600.blogspot.com/2016/02/miosc.html


Sprowokowała mnie ta wypowiedź do przetłumaczenia wzruszającego tekstu jaki kilka dni temu znalazłem w necie. Miałem taką ciocię Genowefę - czytając to zaraz stanęła mi ona przed oczami, dzięki niej moje i brata dzieciństwo nie stało się koszmarem. Gieniuchna (tak mawiał o niej mój tato) była jemu niejako drugą matką - chodzące dobro, anioł w ludzkiej skórze. 
        To przykład kobiecej mocy i kobiecego wpływania na świat. Opisywała to pięknie Olga Waliajewa na temat porządku robionego po dzieciach w domu, że porządkowanie przypomina zgarnianie śniegu podczas zamieci, że to nie ma końca. Prawdziwa kobieta działa energią wody - jak potok, jak krople, metodycznie i cierpliwie. To nie jest działanie na wzór męski - wstał, porąbał drewna, spocił się i przysiadł aby nabrać sił. Kobieta będąca zsynchronizowana z żeńską mocą działa właśnie "w potoku", płynie cierpliwie małą strużką. Cały czas rozświetla świat swoją miłością nie bacząc na rezultaty. Ona wie, że woda i tak zawsze zwycięży.


  Przy wejściu do naszego domu mieszkała pewna staruszka - babcia Ljuba (istnieje takie rosyjskie imię Ljubow czyli miłość-   przyp. tłumacza). Miała 97 lat. Miła i przyjazna staruszka, zawsze w dobrym nastroju, uśmiechająca się i pogodna. Dla mnie jest ona oświeconym mistrzem. Spokojnie! - w swojej głowie nie padałam przed nią na twarz kiedy widziałam ją siedzącą na ławeczce tuż przy wejściu na klatkę. Już wyjaśniam dlaczego tak myślałam.

   Na początku babcia Ljuba ozdobiła parapety na naszym piętrze i przy naszym wejściu doniczkami z kwiatami. Pięknie było. Następnego dnia najpiękniejsze z kwiatów - te z pąkami zostały skradzione i koło wejścia do metro można było zobaczyć zwinnych handlowców z doniczkami babcinych kwiatów.

  Sąsiedzi zdecydowali wstawić zamek i domofon do drzwi wejściowych. Ona powiesiła na ścianach ramki ze złotymi myślami wielkich ludzi - rozbudzające sumienie i działające jak przykazania oraz znów postawiła kwiaty na parapery. Zrobiło się bardzo komfortowo.

  Do wejścia zaczęły przenikać głośne nastolatki - babcia Ljuba wyszła, zaproponowała im wodę oraz herbatę. Podrostki długo się śmiały - poobrywali kwiaty i poprzekrzywiali obrazki.

  Następnego dnia znów postawiła kwiaty, wyprostowała ramki na ścianach i położyła na parapetach książki - klasykę. Znów przyszła młodzież - hałasowała i robiła wrzawę. Ona wyszła propnując im herbatę z ciasteczkami  własnego wypieku - pachnącymi i apetycznymi. Dzieciaki nie mogły odmówić. Nawet zabrały ze sobą książki przyrzekając je przeczytać. Nie dotknęli kwiatów ani ramek.

  Następnego dnia wyniosła plasikową butelkę z wodą aby każdy chcący zatroszczyć się o kwiaty mógł je podlać oraz nowe książki. Wieczorem znów przyszła młodzież i oblewała się nawzajem wodą, chichotali i rozrabiali. Babcia znów wyszła do nich proponując herbatę i ciasteczka - zabrała butelkę, napełniła wodą i poprosiła aby podlali kwiaty.

  Dzieciaki zaczęły przychodzić do wejścia codziennie - sąsiedzi się nawet oburzali, wezwali Policję ale babcia powiedziała, że to niby do niej, że przyszli jej uczniowie w sprawie książek - przy Policjantach rozdała książki zdezorientowanej młodzieży a Policję odprawiła "z Bogiem!".  

  Przy wejściu pojawiła się szafa z książkami a obok niej wyjaśnienie: "Prośba- jeśli macie w domu ciekawe i ważne książki, które już przeczytaliście to podzielcie się nimi! Bądźcie tak mili! A ci co wzięli i przeczytali zwróćcie je proszę dla tych, dla których to może być potrzebne i ważne".  

   Szafa zapełniła się książkami. Kwiaty pojawiły sie na parapetach na wszystkich piętrach, różne cytaty pięknie oprawione w ramki także. Każdego wieczora drzwi wejściowe do domu pozostawiano otwarte.

Wieczorem na schodach można było zobaczyć podrostków czytających książki. Babcia Ljuba położyła na parapetach nawet kilka latarek aby wygodniej im było czytać. Dzieciaki siedziały u wejścia z włączonymi latarkami i było tam jaśniej niż zazwyczaj. 

 Babcia umarła. Na pierwszym piętrze naszego domu otwarto klub dla dzieci i młodzieży z biblioteką i kwiatami na parapetach. Symbolem klubu stała się latarka.

   autor: Olga Plisecka  https://vk.com/slavianinpolska?w=wall230499675_706%2Fall

     



środa, 24 lutego 2016

Kariera Kobiety

   Powiada się, że aby pozbawić mężczyznę mocy trzeba pozbawić mocy jego kobietę. Jak pozbawić kobietę mocy? Konieczne jest odciągnięcie jej uwagi od najważniejszych spraw. Koniecznym jest by porzuciła swoje kobiece środowisko (rodzinę, ognisko domowe )  i zajęła się sprawami drugoplanowymi - na przykład  w pełni poświęciła się karierze.

   Dom pozbawiony kobiecego ciepła i komfortu z biegiem czasu pustoszeje i biednieje. Mąż pozbwiony kobiecego wsparcia staje się bezsilny. Rodzina w której kobieta nie przejawia się w swoich naturalnych rolach (jako żona, jako matka) ale przejawia się w roli nienaturalnej (jako karierowiczka u której brakuje czasu dla rodziny) przestaje być przyjazna, silna i harmonijna.

    Zrozumiałym jest, że kobiety mogą uczestniczyć w życiu społecznym, mogą chodzić do pracy ale w jakim przypadku przyniesie to korzyści? Tylko w takim jeśli w jej rodzinie wszystko jest w porządku, jeśli relacje w jej rodzinie nie cierpią z powodu jej działalności na zewnątrz.

   Lecz jeśli relacje w rodzinie nie są zharmonizowane, jeśli w domu jest bałagan to komu przyniesie szczęście  i radość działalność kobiety na rzecz jej kariery? Czy mąż będzie kochał i cenił żonę za to, że odniosła sukces na zewnątrz podczas gdy w rodzinie zupełna ruina a wszyscy jej członkowie są niezadowoleni i nieszczęśliwi?

  W kobiecych rączkach jest klucz dla stworzenia szczęścia w swojej rodzinie. W kobiecej mocy jest scalenie rodziny, stworzenie w domu komfortu i harmonii aby zarówno mąż jak i dzieci były zadowolone, pełne spokoju i szczęśliwe. To rzecz pierwszoplanowa i najważniejsza w jakiej realizować powinna się kobieta. Dopiero potem praca i wszystko inne. Dlaczego tak?

  Jeśli priorytety wyznaczone są prawidłowo to dzięki temu wygrywają wszyscy. I prawdziwą radość niesie kobiecie widok swojego męża odnoszącego sukcesy, pełnego męskiej mocy, siły i szlachetności a dzieci mądre, uczciwe i kochające a całą rodzinę silną i przyjazną. Rodzina połączona jest miłością, miłość stanowi natchnienie dla męża, dzieci zrodzone są w miłości i w niej wychowane  - w miłości twórczej i przepięknej, która pochodzi z serca Mądrej Kobiety nakierowującej serca kochanych osób ku wyżynom Ducha

źródło: http://pravotnosheniya.info/CHto-lishaet-muzhchinu-sili-2467.html

  

poniedziałek, 22 lutego 2016

Miłość

   W zadnych innych czasach, w żadnym innym wieku nie mówiło się tak wiele o miłości jak obecnie. Nieustanne rozmowy o miłości jakie prowadzimy stwarzają iluzję jakoby coś nam było wiadome na ten temat. Tym samym okłamujemy innych i okłamujemy siebie. Ale bez miłości człowiek umiera. Tak jak ciało potrzebuje pożywienia tak samo dusza potrzebuje miłości.
Miłość to potrzeba. Żywność można wyhodować, można ją przygotować. Natomiast dla miłości potrzebne jest co innego - umiejętność bycia zrelaksowanym, dostępnym i otwartym.

   Ale to jest niebezpieczne - cały czas być otwartym i narażonym na zranienia. Kto wie co może się tobie przytrafić? Dlatego ludzie starają się być zamknięci - wtedy czują się bezpieczni. Bezpieczeństwo jest ale życie zanika. Ludzie ci są martwi jeszcze za życia. Pełne bezpieczeństwo - prawie jak w grobie. Wszystko stabilne i przewidywalne - nie ma się czego obawiać. Lecz jeśli brak jest życia to jaki sens ma stabilność?

  Prawdziwe życie zawsze jest pełne przygód a największą z przygód jest miłość. Miłość niesie ciebie w nieznane -pozwala ona bytowi zawładnąć tobą. Ale byt (istota) zgodzi się zawładnąć tobą jeśli jesteś gotów się w nim rozpuścić.
W tym rozpuszczeniu rodzi się miłość. Znikasz ty a pojawia sie miłość. Tak rodzi się Bóg - miłośc jest początkiem Boga. Miłość - zwiastun Boga, pierwszy promień słońca.

https://vk.com/vedmir?w=wall-4051472_87512











sobota, 20 lutego 2016

Instrukcja życia

Dostałem od przyjaciół załącznik w formie tekstu:

 
TUTAJ SĄ TWOJE ZADANIA …”

1. Otrzymasz ciało. Możesz je lubić albo nie, ale ono będzie twoje przez życie.

2. Będziesz uczyć się lekcji.
Jesteś członkiem pełno czasowej nieformalnej szkoły zwanej życiem. Każdego dnia w tej szkole będziesz mieć szansę, żeby uczyć się lekcji. Możesz lubić te lekcje albo możesz myśleć, że lekcje są głupie i nie mają z tobą nic wspólnego.

3. Nie ma pomyłek, są tylko lekcje.
Wzrost jest procesem prób i błędów, eksperymentów. Nieudane eksperymenty są tak samo częścią procesu jak eksperymenty, które się udały.

4. Lekcja jest powtarzana dopóty, dopóki zostanie przyswojona.
Lekcja będzie prezentowana w wielu rożnych postaciach dopóki się jej nie nauczysz. Wtedy jesteś gotowy żeby iść na kolejne lekcje.

5. Uczenie się nigdy się nie kończy.
Nie ma części życia, która nie zawierałaby lekcji. Jak długo żyjesz, tak długo są lekcje.

6. “Tam” nie ma nic lepszego niż “ tu i teraz”.
Kiedy twoje “tam” stanie się “tu i teraz” po prostu będziesz mieć kolejne “tam”, które nadal będzie wyglądać lepiej niż “tu i teraz”.

7. Inni są tylko twoim odbiciem.
Nie możesz kochać lub nienawidzić czegoś w innej osobie, chyba że jest to dla ciebie odbicie czegoś co kochasz, albo nienawidzisz w sobie samym.

8. Co uczynisz ze swojego życia zależy od ciebie.
Masz wszystkie narzędzia i możliwości, których potrzebujesz. Co z nimi robisz zależy od ciebie. Wybór jest twój.

9. Odpowiedzi znajdują się w tobie.
Odpowiedzi na życiowe kwestie i pytania leżą w tobie. Wszystko, co potrzebujesz zrobić to zacząć patrzeć, słuchać i ufać. Szukaj a znajdziesz.

10. Jeśli myślisz, że coś możesz lub nie możesz, w obu przypadkach masz rację.


Pomyśl o tym!

Autor nieznany

Ponadto zwracam uwagę, że za sugestią jednego z czytelników zgłosiłem blog do konkursu - link w spisie po prawej. Jeśli ktoś ma chęć wziąć udział w zabawie to zapraszam choć nie mam pewności czy treść została zakwalifikowana. Nie dostałem jeszcze żadnego potwierdzenia. http://www.blogroku.pl/2015/zgloszenie/20,1161,slowianska-kultura

wtorek, 2 lutego 2016

Co mają zrobić Szare Myszki?


Witajcie po dłuższej przerwie,
   Był taki wpis na blogu "kobieta rodzi się doskonałą"
http://michalxl600.blogspot.com/2014/11/kobieta-rodzi-sie-doskonaa.html
W tym klimacie będzie dzisiejszy wpis- podobne przesłanie (nie tylko dla kobiet) ma nasz dzisiejszy gość.

         Podzieliłem się niedawno przeczuciem, że w tym roku będzie się działo.
Wiatr zmian pozamiata stare dekoracje na scenie życia u niejednego (niejednej) z nas. No i......   Oj! dzieje się dzieje! Dzieje się i u mnie - a to również Wasza sprawka ;)  bo tworzymy wspólnie egregor tego blogu, jego energetyczo- informacyjną przestrzeń, rodzaj zdrowo pojętej wspólnoty (nie sekty- sekta jak sama nazwa wskazuje jest czymś odciętym [odsieczonym] od nurtu życia a my tutaj przeciwnie - chcemy je pić garściami i cieszyć się jego pełnią). No i to nasze pole informacyjne sprawia rozmaite cuda- wzmacnia nasze intencje i dążenia. Tak samo jak pan  w poniższym filmie - nie wiem do końca jak to działa ale działa (choć mam pewną teorię i na życzenie mogę opisać z grubsza pewne zależności. Wspominał to abecadło już Andriej Iwaszko- tłumaczyłem wiosną wspaniałe wykłady z jego udziałem). Każde forum w necie, każdy blog, każde jakiekolwiek stowarzyszenie od koła gospodyń wiejskich, motocyklistów, wędkarzy aż po struktury państwowe czy narody tworzy swój osobisty egregor czy też inaczej nazywając "pole energetyczno- informacyjne". Taki egregor ma (i cały czas go zasila) każde zgromadzenie połączone jakąś ideą- oczywiście dotyczy to również wspólnot religijnych czy fanów grup muzycznych.
  Czasem możecie się spotkać z pojęciem  "pole morfogenetyczne" https://www.youtube.com/watch?v=YEkPolZDp7Y ).
            No i to nasze tutejsze (blogowe) pole informacyjne powoduje, że nasze życia ulegają korekcie- materializują się nasze marzenia (nie mylić z pragnieniami- to też już gdzieś wyjaśniałem). Oczywiście jeśli wyrażamy taka wolę -  to jest ta nasza Słowiańska biała magia. Ponieważ egregor tego blogu ma pewną swoją subtelną konstrukcję- swoje priorytety i ładunek energetyczny, rodzaj programów, które sami tutaj we wspólnych rozmowach "wgraliśmy" i cały czas modyfikujemy to i działa w obszarach dla których został powołany do życia. Jeśli w kimś pojawiły się w tej chwili jakieś stare kody lękowe ( fanatycy religijni już dawno orzekli by w tym miejscu, że krzewię jakieś "new age" - ulubione określenie -pałka na nieprawomyślnych) to raz jeszcze odsyłam do Andrieja Iwaszko lub mogę sam się rozgadać trochę więcej o ile temat kogoś frapuje.

"Gadulec" mi się włączył i chyba odlatuję od tematu ale ostatnio długo nie było wpisu więc może zniesiecie ten słowotok.

           Otóż pewna korespondująca ze mną dusza w żeńskim ciele przysłała taką myśl:  "Jeśli w dzisiejszym świecie płci zamieniły się rolami, to "odrolować" to ciężko. Kobiety, które nie są kokietkami, nie rzucają się na pierwszy plan, są nieśmiałe, wrażliwe, spokojne nie są zauważane przez mężczyzn. Szare myszki, szare ale jednocześnie naturalne i w swej naturalności piękne. A takich mądrych mężczyzn, którzy to dostrzegą i cenią pewnie nie ma wielu. "
     Pytanie osobiste  i bardzo delikatne przeczytałem przed zaśnięciem ale na podpowiedź wszechświata nie czekałem długo ( "Ranek mądrzejszy od wieczora" jak zapewniała swojego ukochanego królewna żabka - "Wasylica Przepiękna" https://www.youtube.com/watch?v=H3IrVDm8hQI ) no i ranek przyniósł odpowiedź.  Inna Niebiańska Istota pospieszyła z pomocą. Intuicyjnie przesłała właśnie wykłady pana poniżej. Człowiek wyraża się "barwnie" (czasem też tak miewam- jeśli ktoś znajdzie tego typu moje wypowiedzi w necie niech się nie zdziwi) ale celnie punktuje wiele z tego co chciałem ubrać w słowa. Jeśli rzecz spotka się z rezonansem Szanownych Czytelników to dopowiem coś w komentarzach.
               Polecam gorąco- na pewno nie będzie to zmarnowane 7 minut życia. Dla przyszłych poszukiwaczy poprzez wyszukiwarkę wklepuję personalia naszego dzisiejszego gościa i polecam inne jego filmy -Benjamin Smythe. Tłumaczenie wyśmienite- pięknie dopracowane napisy od strony technicznej. Cieszę się, że ktoś zadał sobie ten trud. Polecam inne filmy z udziałem Benjamina- są i inne polskojęzyczne wersje. Kliknijcie może lepiej na bezpośredni link bo chyba  lepiej tam czytać napisy https://www.youtube.com/watch?v=JX7ZgnJlsfs