wtorek, 7 listopada 2017

Zdrowie Rodu -jak to jest naprawdę.

źródło tłumaczenia: https://vk.com/life.move?w=wall-31239753_135070

"Moje życie to moje zasady. Moje zdrowie to moja sprawa i mogę z nim zrobić co mi się podoba. Co ci do tego, że ja palę?" - tak odpowiadał mój ojciec. W końcu moje 15-letnie próby pomocy mu w porzuceniu złego nawyku zakończyły się niepowodzeniem. Ojciec zmarł na raka, a ostatnie 8 miesięcy spędził w łóżku. Zdrowie było jego, ale opiekowała się nim moja matka ponieważ już nie chodził. Tak samo szafował zdrowiem mój wujek - wynik: miażdżyca naczyń, amputacja kończyn i nieuchronna śmierć.
Mój ojciec zawsze zadziwiał mnie swoim zdrowiem. Był nieporównanie silniejszy niż ja. Był zaangażowany w biegi na orientację, biegał po lesie jak łoś. Podczas sztormu wypływał z wybrzeża Kronsztadu aż do fortów. Wypijał litry wódki a  rano wstawał rześki jak szczypiorek. Całe moje dzieciństwo spędziłem na siłowniach i w sportowych halach- najpierw była gimnastyka, potem judo. Sport był dla mnie sposobem na życie, ale mój ojciec był silniejszy wbrew wszystkim swoim złym nawykom. W rezultacie nigdy nie udało mi się osiągnąć wytrzymałości i siły, którą posiadał mój ojciec.
Moja żona i jej matka mają podobną historię. Moja teściowa jest silniejsza, bardziej wytrzymała niż moja żona.
Najciekawsze jest to, że teściowa z kolei lamentowała nad swoim zdrowiem i powiadała, że ​​jej matka była silniejsza od niej. Nawiasem mówiąc: babcia zmarła cichą śmiercią od 86 lat, bez żadnej choroby. Nikt nie musiał się nią opiekować, wszystko robiła sama aż do śmierci. Po prostu poszłam spać i odeszła.


Tak czy siak filozofia mojego ojca wrosła we mnie. Ja też wierzyłem, że moje zdrowie jest moje, i mogę z tym zrobić co chcę bo przynoszę szkodę tylko sobie. Papierosy, wódka były dla mnie tylko źródłem wesołego spędzania czasu. Sytuacja zmieniła się, kiedy się ożeniłem i zacząłem myśleć o moim synu. Nie chciałem mieć słabego i chorego dziecka. Chciałem aby było silne i zdrowe. Rozpoczęło się wyszukiwanie informacji. Wpadły w rękę książki Malachowa i zaczęły się lewatywy, oczyszczanie wątroby, wegetarianizm i rezygnacja ze wszelkich złych nawyków. Wraz z narodzinami każdego kolejnego dziecka (a mamy ich już z żoną siedem), standardy tylko się zwiększały. Doszły głodówki, hale sportowe. W końcu mamy za sobą siedem ciąży (każde dziecko jest odżywione maminym mlekiem), a co najważniejsze, urodziły się zdrowe dzieci. Ale dzieciaki są nie ot- tak po prostu zdrowe - ich zdrowie jest silniejsze i lepsze niż nasze z moją żoną w dzieciństwie. My dużo chorowaliśmy i byliśmy w szpitalach. (Miałem przewlekłe zapalenie oskrzeli, a Marina miała żółtaczkę). Nasze dzieci ominęły szpitale dziecięce i poważne choroby.
Zdrowie nie jest moje, ono należy do Rodu. Jeśli podchodzić do niego konsumpcyjnie, to każde następne pokolenie będzie miało coraz bardziej zniszczone DNA. Ta słabość spowoduje liczne choroby w najprostszych nawet sytuacjach. W końcu, po trzech lub czterech pokoleniach Ród po prostu się przerwie - wyrodzi się. Bezpłodność jest już tak rozpowszechniona, że ​​niewielu ludzi się temu dziwi.Zdrowie nie jest moje, bo przecież gdy się rozchoruję to moi krewni będą musieli się mną opiekować. Żona, matki, córki. Mój złamany, słaby stan przyniesie im cierpienie, a chodzenie do aptek i operacje nadszarpną już i tak kiepski budżet.


Ale wszystko można zmienić. Nigdy nie jest za późno, aby przerwać błędne koło ginięcia Rodu. Musisz tylko wyposażyć się w wiedzę i determinację by to wszystko zmienić. Tak - w tym celu wielu ludzi będzie musiało ponieść ofiary -wiele sobie odmówić. Przy tym nie trzeba popadać w iluzje, że ktoś za mnie może przywrócić mi utracone zdrowie (cudowne tabletki lub poufne kliniki) - ten trud można wykonać tylko samemu. Będziesz musiał ciężko pracować wykorzeniając długotrwałe nawyki, zmieniać odżywianie, oczyszczać się i głodować. Tak, rezultat nie nadejdzie natychmiast, wymaga on wielu lat metodycznych działań, ale każdy miesiąc przeżyty w ten sposób, napełnia mnie nową energią i odmładza ciało.
Mój ojciec, wujek, dziadek nic nie zmienili w swoim życiu  (tak samo jak ciocia mojej żony). Ale ja czuję się odpowiedzialny wobec moich bliskich i nie chcę powtórzyć ich losu.
Moje zdrowie należy do mnie i mogę z nim zrobić co chcę, ale ja chcę je poprawić a nie rujnować. Wszak najsilniejsze nawet zdrowie możesz nieuchronnie i całkowicie stracić , albo możesz też urodzić się wątłym i chorym ale stale wzmacniać je i stać się zdrowymi dla dobra Rodziny.


Volodar Ivanov